sobota, 12 lipca 2014

Absolutorium Dorotki

Właściwie to powinienem post zatytułować Absolutorium Doroty, bo moja latorośl nie lubi zdrobnień. Post ten powinien zamieścić z datą 30 czerwca 2014, bo wtedy ta ważna uroczystość się odbyła. Jej miejsce to Poznań, aula uniwersytecka znana nam z absolutorium Natalii (tu: http://seek-info.blogspot.com/2012/01/absolutorium-natalii.html). W piątek oddaliśmy samochód, którym podróżowaliśmy wokół Alp, a w sobotę rano trzeba był "grzać" do Poznania, by zdążyć na 12,  na rozpoczęcie uroczystości. Atmosfera pod aulą podniosła i radosna.   
Jedni już się cieszyli, bo zakończyli studia, inni tak jak my czekaliśmy na ten podniosły moment. Ja,  czułem się już weteranem tych uroczystości, więc przysiadłem na kamieniu od pomnikiem i obserwowałem: a to wycieczkę pod pomnikiem, a to młodzież,
która zabawiała się rzucaniem biretem. Moje panie poszły się upiększać.  

Wyciągnąłem wniosek z ostatniej wizyty w tej auli i wyszukałem nowe miejsce dla ciebie i Basi - na balkonie vis a vis sceny. Było to dobre miejsce i złe miejsce. Dobre bo na wprost, złe bo dalekie. 
Po wejście na salę władz uczelni nastąpiły przemowy: 
ciekawe i merytoryczne, jak przystało na ekonomistów. U Natalii w tym momencie przedstawiana była świetlana przyszłość, bo jesteście absolwentami UAN , u Doroty,
w jednym zdaniu można zawrzeć wystąpienie Pana Rektora: staraliśmy się przekazać Wam dużo wiedzy, od Was zależy jak ją spożytkujecie. Była barwna i kwiecista przemowa przedstawiciela absolwentów, podziękowania dla rodziców absolwentów, podziękowania i kwiaty dla profesorów połączone z radosnymi oklaskami. 
Był występ chóru i solowy występ artystki śpiewaczki, również absolwentki UE. Nie zapamiętałem nazwiska ( za co Panią przepraszam). Występ się podobał, jak widać na załączonym obrazku nie tylko mnie.  
Po występach przyszedł czas na kulminacyjny moment - odebranie zaświadczenia
o uzyskaniu absolutorium, czyli zakończeniu edukacji. Studenci, jeszcze, w szyku uporządkowanym podchodzili do stolika rektorskiego,
by obesrać dokument, 
  uścisnąć dłoń Pana Rektora, zrobić kilka kroków, pokłonić się władzom uczelni
i przenieść pompon biretu z lewej na prawą stronę, na znak, że od tej chwili jest się Absolwentem.  Staremu ojcu łza się w oku zakręciła, ręce zadrżały i fotka wyszła jak wyszła.  No cóż na starość robię się bardziej miękki. 
Gdy "dzieło" przeobrażenia w Absolwenta dokonało się dla wszystkich studentów wspólnie został odśpiewany  hymn Gaudeamus Igitur, choć określenie "wspólne" jest na wyrost. Gdy przebrzmiały słowa hymnu była chwila dla fotoreporterów, 
a gdy władze uczelni odpuścili salę stało się to na co student i rodzic czeka 5 lat. 
Birety poszły w górę! I łza w ojcowskim oku znowu się zakręciła. Wspomniałem jak 5 lat temu odwoziłem Dorotę na stancję do Poznania. Ech, te wspomnienia. 
Przed zejściem z mojego stanowiska obserwacyjnego zrobiłem zdjęcie auli, którą powolutku opuszczali absolwenci i goście. I znowu mnie naszło - zapewne już nigdy tu nie będę. Jestem tu ostatni raz w życiu. To słowo "ostatni"  coraz częściej przychodzi
mi na myśl - chyba się starzeję. Ale może kiedyś tu będę na na zaproszenie wnuczka
lub wnuczki. Co prawda nie mam ich jeszcze, ale może kiedyś? 
Jak tradycja każe, były wspólne zdjęcia, nieciekawe - nie lubię pozowanych fotek.
I jak na taka uroczystość przystało uroczysty obiad w Wiśniowym Sadzie. 
Przed przystawka było rozpakowanie prezentów. Znowu się wzruszyłem z łezką w oku.
Basia się we mnie wpatrywała i musiałem się ukrywać za korpusem aparatu fotograficznego. To moje wzruszenie było następstwem wzruszeniowa Doroty. 
No cóż, po raz kolejny mnie naszło, na chwileczkę, że to jest ostatnia okazja do przeżywania takich wzruszeń. Oby nie!
   
      
      

Brak komentarzy: