poniedziałek, 1 listopada 2010

Listopad

Listopad 2010, pierwszy dzień tego ponurego i smutnego miesiąca. W tym roku z Basią zaplanowaliśmy, że groby naszych bliskich będziemy odwiedzać późną wieczorową porą. Dlaczego? Bo jest spokojnie, cicho i pięknie. Jest czas na refleksję, wspomnienia w myślach i rozmowie. Tym sposobem chcieliśmy również uniknąć spotkań z rodziną, które nasze dzieci komentują: "ale sobie pogadaliście". Mamy coraz mniejszy kontakt z najbliższymi, zarówno ja jak i Basia. Dlaczego? Nasze drogi życiowe się rozchodzą, mamy coraz mniej wspólnych tematów, celów i zainteresowań, coraz mniej się znamy, coraz mniej wiemy o sobie, coraz więcej nas różni, coraz mniej mamy sobie do powiedzenia. To jedno, drugie można odczytać z moich zapisków w tym blogu. 



Cmentarze nocą, 01 listopada, są takie cieplutkie, kolorowe, a jednocześnie puste i samotne. Mam nadzieję, że te kilka zdjęć, które zamieszczam oddaje ten nastrój.

sobota, 30 października 2010

Refleksja po wakacjach

Wakacje mają to do siebie, że nie trzeba się spieszyć z jednej strony, a z drugiej, że szybko się kończą. Miałem plan opisać swoje wakacje dzień po dniu, zabytek po zabytku, gdzie byłem i co robiliśmy. Ale taki miałem plan, niestety naszła mnie refleksja: kogo to interesuje? Ci, którzy mogą sobie pozwolić na taki urlop, stwierdzą, że on się chwali, przecież tam byłem lub mogę być w każdej chwili. Ci, których nie stać, też różnie do tych "przechwałek" się odniosą, powiedzą - stać go to jeździ. Jak moje wspomnienia i zapiski są lub zostaną ocenione nie wiem, bo nikt ich nie komentuje. Ze statystyk wynika, że niewiele osób mnie odwiedza, co oznacza, że piszę sam dla siebie, więc po co mam opisywać to co dobrze znam. Jak ktoś zapyta odpowiem - takim stwierdzeniem zamykam temat wakacji.
Na swoim profilu w Lumisfera ( http://www.lumisfera.pl/gallery/5191/Uplander ) założyłem galerię pt. "Kościoły, kapliczki, świątynie", w której prezentuje zdjęcia miejsc kultu odwiedzanych przy różnych okazjach. Znalazły się tam, między innymi, dwa zdjęcia, które są nawiązaniem do pierwszej części tego postu. Kapliczki polska i grecka. 

Polska: przydrożna kapliczka - piękna, udekorowana na zewnątrz i wewnątrz, na ogół zawieszona wysoko na drzewie lub na wysokim postumencie. Zadbana i samotna. Rzadko kto przystaje, jeszcze rzadziej ktoś przed nią czyni znak krzyża lub zdejmuję czapkę. Jest ich coraz mniej, dawne niszczeją nowych prawie nikt nie stawia. 

Grecja: kapliczka przydrożna - prosta w budowie, na ogół z kamienna lub ze stali. Postawiona wprost na ziemi. Na zewnątrz prostota, wewnątrz prośby, błagania, nadzieje, dziękczynienie, skrucha, pamięć. Butelka z oliwą i prosta lampka oliwna, której ogień podtrzymają ci którzy zatrzymują się przy niej. Często, wręcz bardzo często, widywałem ludzi, którzy zatrzymywali się na chwilę i stali w zadumie i modlitwie. 


U nas i tam w Grecji intencje w jakich stawia się kapliczki, w jakich umieszcza się ikony lub zapala lampkę oliwną znane są wyłącznie budowniczym lub darczyńcom. W Polsce chyba zabrakło intencji, którym  poświęca się kapliczki przydrożne, a w Grecji chyba mają tych intencji wiele, bo nowe kapliczki stawiają nie tylko w miejscu starych, zniszczonych. Budują kapliczki przy nowych drogach na parkingach autostrad, przy remontowanych drogach, na szlakach turystycznych.

Dużo, bardzo dużo podróżuję samochodem po naszych drogach, ale jeszcze nie zdażyło się mi na swojej drodze widzieć, spotkać, kapliczki przydrożnej, która powstała by wraz z  remontem lub budowa drogi. Na pocieszenie, o ile jest to pocieszenie, na zachodzie jest jeszcze gorzej.  

niedziela, 5 września 2010

Wakacje - 03 - 11 sierpnia 2010

Wakacje, urlop 2010. Nie obyło się bez zmiany planów. Miała być Norwegia, a będzie podróż do Parków Narodowych Europy. Norwegii nie ma bo Argo nie ma badań weterynaryjnych. Może w przyszłym roku?
W poniedziałek 02 jadą po samochód do Wrocławia. Później pakowanie i wyjazd. Najważniejsze mapy, przewodniki i książki. Nie mamy konkretnego planu, ale mamy albumy: "Ostatnie dzikie miejsca w Europie" i "Podróże moich marzeń." Jedziemy autostradą A4 do Niemiec, później na Berlin, dalej Rugia. Tu jest nasz pierwszy Park Narodowy Jasmund i jego atrakcja - Königsstuhl, czyli  "Tron Królewski".
3 dni szybko minęły na wędrówkach i już podziwiamy i zwiedzamy Park Narodowy Wattenmer. Lokujemy się w miejscowości Dorum. Atrakcją tego parku są płytkie tereny zalewowe o szerokości od 5 do 30 km i ta stara i oryginalna latarnia morska.
Pora pożegnać na jakiś czas gościnne Niemcy i ruszyć w dalszą drogę. Holandia, która mnie zachwyca krajobrazami i kulturą. Fascynuje mnie miłość Holendrów do wody i to jak ją wykorzystują np. do celów rekreacyjnych. 
Muszę spróbować takiej wędrówki na łodzi po holenderskich kanałach. Był już las bukowy, skały kredowe i błoto Morza Północnego teraz czas na ornitologię w Parku Ornitologicznym - Marcquenterre.
W czasie całodniowej wędrówki podziwiamy stada różnych ptaków ze specjalnie przygotowanych stanowisk. Na zdjęciu kormorany i czaple.
Tak układaliśmy sobie trasę podróży by przebiegała jak najbliżej morza, z tego powodu zdjęć z morzem w tle będzie dużo, co nie powinno Was dziwić, wszak jestem z gór.
 Kilfy wapienne w Ault Onival, w miasteczku, które śmiało można powiedzieć, że żyje na krawędzi. Po plaży nie da się wędrować bo niebezpiecznie z powodu przypływów, więc musiałem się zadowolić kilkoma zdjęciami i ruszyć dalej.

niedziela, 18 lipca 2010

Lipiec 2010

I nasz wyjazd na wakacje się przesunął. Moja pewność siebie spowodowała, że nie pojechaliśmy. Otóż sadziłem, że wszystkie wypożyczalnie czekają na mnie aż przyjdę z zamówieniem. Niestety nie czekały i samochód, taki jakim chcę jechać na tegoroczne wakacje mogę pożyczyć dopiero w sierpniu. Na szczęście "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło". Popracuję, przypilnuję, odrobię się (o ile można) i dopracuję trasę podróży. Oprócz pracy w pracy, pracy na działce wypełniam te letnie długie weekendy  wyprawami, tj. spacerami po okolicy. 
Okolica w której mieszkam, to nie kraina tysiąca jezior, lecz kraina setek stawów. Spacer po groblach sprawia mi zawsze ogromną przyjemność.
 
Ozdobą każdego stawu jest para łabędzi. Ta na zdjęciu dorobiła się sześciu urwisów ciekawskich otaczającego świata, jednak nie mają szans na odłączenie się od stada -  rodzice pilnują. Stado w "szyku eskortowym" - to nie przypadek. Rodzice pilnują nieustannie stada i dyscypliny.
Idąc dalej nie mogłem się oprzeć by podeptać brzegi Frydrychówki, rzeki, która w maju wyrządziła tak wiele szkód. Oto jej normalna wielkość. Potrafi być groźna, ale też jest dzika, w wielu miejscach niedostępna i piękna, jak to uroczysko. Kiedyś zorganizuję "wyprawę do źródeł Frydrychówki" - to dopiero będzie sensacja !
Pora zajrzeć na działkę, na której prawie wszystko ma pąki i kwiaty.
Nad stawem kwitnie tatarak.  
Było by to piękne zdjęcie gdybym nie obciął szczytu liścia. Miałem już gotowy tytuł "Katedra", ale co to za katedra, która nie ma łuków sklepienia. Spieprzyłem zdjęcie, a drugiego takiego samego nie da się zrobić, a może nie umiem. 
Na pocieszenie rosa na liściu dobrze wyszła. Byle do urlopu.
  

niedziela, 27 czerwca 2010

Czerwiec 2010

Niecierpliwie i na ostatnim oddechu odliczam dni do urlopu, który zaplanowałem na lipiec. Jak to zwykle bywa przed urlopem trzeba się odrobić, właściwie to trzeba nadrobić ( o ile to możliwe), by po urlopie nie trzeba było siedzieć po nocach załatwiając zaległości. Pomyślałem, dlaczego ciężka pracę nie urozmajcić odrobiną przyjemność i w jedną z moich podróży służbowych zabrałem aparat fotograficzny (teraz już go zawsze zabieram). Okazja pierwsza - wyjazd do Białegostoku.Podlasie mnie zauroczyło.
 
Jak Białystok, to Podlasie, a jak Podlasie to cerkwie i ich otoczenie. Ale nie tylko, bo zachowały się tam pięknie zdobione domy i charakterystyczne dla tego rejonu zagrody.
 
Choć w tym przypadku architekturę psuje płot wykonany ze stali, to jednak urok tej  chaty  jest niezaprzeczalny. A to już szczegóły architektoniczne. 
 
 
W moich okolicach nie zachowały się takie obiekty, a te które jeszcze można z trudem znaleźć są już ruiną lub zostały przebudowane na "nową modłę". Mam nadzieję, że na Podlasiu nie zmarnują swego dziedzictwa, ale trzeba się spieszyć z wizytą u nich, bo za parę lat .... .
Drugą okazją do zwiedzania był wyjazd do Piły, w czasie którego zahaczyłem o Czarków. Moim celem nie było samo miasto, które słynie z wielu przymiotów i przemiotów , ale rzeka Noteć i sławny żelazny most.  
 
 Wizyty były krótkie, a sesje i obiekty fotografowane nieplanowane i nie myślcie, że załatwiam prywatne sprawy w pracy. Zdjęcia wykonałem "po drodze".

poniedziałek, 17 maja 2010

Powódź: Frydrychowice 16 V 2010

Maj sypnął nie tylko kwieciem ale i deszczem. Jeszcze nie tak dawno martwiłem się, moja siklawa wyschnie, a teraz mam zmartwienie by nie znikło moje oczko wodne. Ale te zmartwienia to nic w porównaniu do tego co przeżywają ludzie mieszkający nad małą rzeczką Frydrychówka. Ta rzeczka jest teraz ogromna.

Zalała boisko miejscowego klubu sportowego. Według mnie w tym miejscu poziom wody podniósł się o kilka metrów.

Zalane pola uprawne, 

drogi gruntowe,

asfaltowe, 
i zerwane mosty.
Frydrychówka to na co dzień mała rzeczka z "duszą" górskiej rzeki - wszak nie może być inaczej gdyż płynie w Beskidzie Małym. Przybrała bardzo szybko i bardzo szybko jej wody opadną pod warunkiem, że przestanie padać. Tylko kiedy przestanie? Póki co "leje jak z cebra".  

niedziela, 9 maja 2010

Maj 2010 w moim ogrodzie

Wyraziłem już tęsknotę za wiosną i radość z jej nadejścia. Ale maj to dopiero robi wrażenie! Maj sypnął zielenią i kwiatami w moim ogródku i na okolicznych polach.
 
Przez moją działkę płynie ogromna siklawa - jeszcze płynie.
Bo tak naprawdę jest to mały strumyczek, wypływający z oczka wodnego,w którym o zachodzie odbijają się obłoki i okoliczne drzewa.
I kąpią się cztery kaczki, które kupiliśmy kilka tygodni temu. Woda jest jeszcze zimna więc kaczki niechętnie pływają - a jak już wejdą do wody to suszenie się zajmuje im więcej czasu niż kąpiel w stawie. Jakieś dziwne te kaczki, nie lubiące wody. 
Ich głównym zadaniem będzie wyjadanie rzęsy wodnej z oczka. Ciekawe jak się z tego wywiążą?


niedziela, 25 kwietnia 2010

Kwiecień 2010

Wiosna !!! Nareszcie wiosna - chce się krzyczeć. Mnie się ona jawi kwieciem łąk, zwłaszcza kwitnących kaczeńców.
 
Wśród gałęzi pojawiają się pierwsze pąki kwiatów drzew owocujących. 
Brzoza na mojej działce też jest już w wiosennym nastroju. Bazie i pierwsze listki o soczystej zieleni pięknie grają na tle błękitnego nieba.
Według znawców połączenie wody i wiosennej zieleni to najpiękniejszy zestaw barw.
A zwierzęta? Zwierzęta też czują wiosnę. Łabędzie (,nie tyko one) stroszą pióra szykując się do godów.  

Nastąpił okres dostatku nie tylko dla roślin i owadów (dlaczego nie mam zdjęcia pracującego owada?). Zwierzęta leśne korzystają ze stołówek - niekoniecznie leśnych,
W tej wędrówce po okolicy nie sposób nie wspomnieć i zauważyć owoców ubiegłego lata, które rozwiewa wiatr robiąc miejsce dla nowych kwiatów, nasion i owoców.
Wracając z wiosennego rekonesansu zaglądnąłem na mój ulubiony staw ocieplany wiosennym zachodzącym słońcem.
Wszystkie te zdjęcia zrobiłem w najbliższej okolicy swojego miejsca zamieszkania. Wiosna, ta najbliżej naszego domu, jest piękna  - szkoda, że nie potrafię tego piękna wiernie oddać.

niedziela, 28 marca 2010

Marzec 2010

Miesiąc marzec jawi się nam jako miesiąc zmian, kończy się zima, rodzi się nowe życie w przyrodzie a w nas nadzieja.  
Te rozprostowane skrzydła do sygnał - ja tu jestem panem stada.
Marzec to dobry czas by poszukać odchodzącą zimę. Wybrałem się z moim futrzakiem na Złota Górkę. Po co? Tak po prostu by się przejść. Łącznie to tak może z 10 km. Aparat fotograficzny na ramię a Argo na smycz i w drogę. Zimę znalazłem pod drewnianym mostkiem. 
Wracając do wiosny, a właściwie przedwiośnia. Przedwiośnie nie jest fotogeniczne. Jak z szarych kolorów wydobyć atmosferę i nastrój? Może tak: 
Wschodzący księżyc nad brzozowym zagajnikiem.  
Zachodzące słońce w konarach dębu.

















Ot tak, dla eksperymentu na działce zasadziłem cebulki krokusów, które wystrzeliły wiosennym kwieciem. Mam nadzieję, że "w dowód wdzięczności" za ogrodniczą troskę w przyszłym roku będzie więcej kwiecia.
A to już symbol polskiej wiosny, który zakwitnął na pobliskiej łące.
Nikt nie może mieć wątpliwości - to już wiosna.