niedziela, 23 lutego 2014

Luty i Sztokholm

Co ma wspólnego luty ze Sztokholmem? Nic. O ile nie dotyczy to mnie. Zamiast planować i uskutecznić szusowanie na nartach w Tatrach lub w Alpach postanowiliśmy
z Basią wybrać się na wycieczkę do Sztokholmu. Zima tego roku jest taka nijaka,
ale liczyłem, że w Sztokholmie..., i na Bałtyku... Jednak nic takiego o czym pomyślałem nie miało miejsca. Jak Sztokholm to oczywiście przeprawa przez Bałtyk. Kiedyś,
za jedynych słusznych czasów to można było tylko kajakiem, ponieważ teraz nie ma granic i jest nowoczesność, to jedynym słusznym środkiem transportu dla nas jest prom. Nasza wycieczka składała się z etapu dojazd, atrakcje i powrót. Dojazd, pomijając ciekawą aczkolwiek nużącą podróż z południa Polski na północ nie wniosła nic ciekawego, no może oprócz nowych odcinków autostrad i ekspresówek, które dla nawigacji GPS są jeszcze czarną dziurą. 

Na dzień dobry, a właściwie "na dobranoc" zahaczyliśmy się w Gdyni, tak w pół drogi pomiędzy przystanią promową i Sopotem. W planie, przed  wypłynięciem, mieliśmy zwiedzanie Spotu. Jak Sopot to molo, krzywy dom, kilka kościołów - piękna pogoda wyciągnęła ludzi z domów i hoteli. Na molo i ulicach tłumy. W oczach wyobraźni widzę co się tu dzieje latem. Ale może kogoś taki Spot zainteresuje? 
Później i w innym miejscu ciekawym obiektem dla nas stał się prom Skandinavia czekający w porcie na pasażerów. 
Poplotkuję i powiem tak: terminal promowy w Gdańsku to kompromitacja dla przewoźnika. Nie ma nic do zaproponowania. Dotyczy to zarówno obiektu jak i jego otoczenia. Jest gorszy niż terminal w Szwecji w Nynäshamn , choć ten niewiele więcej ma do zaoferowania. Efekt jest taki, że nie ma się gdzie podziać czekając na odprawę. Nam przyszło przepychać z wchodzącą na prom nową załoga w czasie gdy opuszczaliśmy jego gościnny pokład. Nie było to zbyt przyjemne. Te straty moralne powetowałem sobie panoramą miasta zrobioną z pokładu promu. 
Uwielbiam te morskie podróże, krótkie i te najdłuższe takie jak rejs na Islandię. Warto nawet na kilka godzin wejść na pokład tych ogromnych statków by poczuć klimat morskich podróży 
i słyszeć szum fal rozbijających się o okna naszej salonki. 
 
Niestety dla mnie i na szczęście dla Basi nie kołysało. Ale to nie jedyne atrakcje podróży przez  Bałtyk. Sztokholm to główna atrakcja, bo dla niego ten trud podróżowania. 
Dla lutowej panoramy miasta...
 
...........i dla muzeum Vasy ..... Okręt Vasa jest ogromny, uważany za największy  puzzel świata, który zatonął nie opuściwszy macierzystego portu. Okręt okrywa się mgiełką tajemnicy pod osłoną słabego oświetlenia sali, w której jest eksponowany. 
..........i dla ratusza sztokholmskiego, w którym odbywają się między innymi bankiety noblowskie, ale który również szczyci się złotą salą. Na jej ozłocenie zużyto ...  7 kg złota. Co by jeszcze napisać o tej wycieczce? No cóż, jak to wycieczka grupowa autokarem, przejazd przez miasto: na prawo filharmonia, na lewo stary browar, teatr, a tu wręczają nagrody Nobla, spacer ulicą handlową - tu można kupić słynnego śledzia szwedzkiego, tu kiełbasę z renifera i łosia, a tu kultowe lampy. Całość nie w moim stylu, choć Pani Alicja, przewodnik, ciekawie opowiadała. Wreszcie padło hasło - czas wolny! Na to czekaliśmy, to był sygnał do zapuszczenia się w rejony miasta, w których żyją ludzie.     
Poczuć klimat uliczek Starego Miasta, 
 zobaczyć odprawę wart przed pałacem królewskim,
zwiedzić katedrę, w której królowie biorą śluby przed przepięknym czarno-srebrnym ołtarzem, 

i sprawdzić czy rzeczywiście Sztokholm leży na 14 wyspach, które łączą 53 mosty. 
Co było dalej? Skok przez Bałtyk i lutowe wieczorne łazikowanie po Gdańsku, 
wspinaczka na wierzę Wieżycy - najwyższego wzniesienia na Kaszubach

i wejść do domu stojącego na dachu. Tu błędnik szalał,
niestety szaleństwa nie ma w otaczającym go muzeum, skansenie. Zwiedzając trudno
się zorientować co scenarzysta miał na myśli. Wycieczka rozpoczyna się od wiaty, która "gości" najdłuższą deskę świata (46,53m). A wszystko to i wiele więcej można zobaczyć
w Szymbarku. Zobaczyliśmy Gdynię, Sopot, Sztokholm, kawałek Bałtyku (560 mil morskich), Gdańsk, Szymbark i kawałek Kaszub, chce się powiedzieć "jaki ten świat jest mały" - a może to mój świat jest taki mały?