niedziela, 5 października 2014

Wakacje z obawami

Dlaczego wakacje z obawami?  Bo w tym roku, po dwóch latach planowania, wybraliśmy
się z Basią do Rumunii. Ale to nie powód do obaw! To wiemy dzisiaj. Obawy stwarzały "legendy" o tym kraju. "Legendy" w cudzysłowie bo Rumunia okazała się krajem gościnnym, przyjaznym, sympatycznym i ciepłym. Nie będę opisywał naszej trasy, widoków i zabytków bo to nie zamierzam pisać przewodnika.  Refleksje i obserwacje po podróży? Proszę bardzo - mam nadzieję, że nie zostaną uznane za komentarze. 

Trasę dojazdową zaplanowałem przez Słowację i Węgry. Biorąc pod uwagę moją zdolność do nadkładania drogi i unikania autostrad kraje te nie zachwyciły, no może poza winnicami na węgierskim winnym szklaku, a zwłaszcza te w okolicach miasta Tokaj.


Drogi niezbyt dobre, krajobrazowo marnie, infrastruktura drogowa jest nijaka. W drodze powrotnej okazało się, że jest tam więcej radarów i policyjnych patroli niż w Polsce. 
Z Basią uznaliśmy, że kraje te bijemy na głowę drogami, infrastrukturą, krajobrazami, rewitalizacją miast. 
Jak będzie w Rumunii?



Pierwsze miasto jakie odwiedziliśmy to Satu Mare. Już na pierwszym skrzyżowaniu otwieraliśmy okno by "pozbyć" się ręki wyciągniętej po jałmużnę. Basia była przerażona. Co będzie jak wyjdziemy z samochodu? Miejsce parkingowe trudno było znaleźć, bo samochodów dużo. Spodziewałem się, że ludzie w Rumunii jeżdżą starymi Daciami, a tymczasem wokół Mecedesy, BMW, Golfy i inne uznane marki.Takie marki są powszechne również w najbardziej zapadłych wioskach. Niech nikt nie sądzi, że to stare modele czy roczniki.
Ryneczek w Satu Mare ukazał się nam pięknie odnowiony, czysty, nowoczesny.

Nie zabrakło śladów niedalekiej przeszłości w postaci monumentalnej budowli. Osób proszących o jałmużnę później nie spotykaliśmy, nauczyliśmy się unikać ich natręctwa. Z cała pewnością możemy powiedzieć, że w większości żebrzą tamtejsi Romowie. 



Inne zabytki: synagoga, kościół katolicki, bazylika prawosławna są pięknie odnowione i co najważniejsze, nie są zamknięte przed odwiedzającymi. Odwiedziliśmy jeszcze kilka dużych miast, ale nas nie zachwyciły. Urok Rumunii leży w małych miasteczkach i na prowincji.






Może to wynika z pory roku w jakiej byliśmy w Rumunii (wrzesień), ale ilości obiektów remontowanych trochę nam przeszkadzała. Bo albo nie można było wejść albo było ograniczenie zwiedzania. Tak było np. w Sapatanie, gdzie można zobaczyć oprócz wesołego cmentarza piękny stary monastyr, który był w trakcie renowacji. Ale ... był otwarty nie tylko dla turystów, dla wiernych również.

Pisząc o środkach transportu nie można nie wspomnieć o wszechobecnych na drogach, poza dużymi miastami, furmankach. Wożą nimi wszystko, a konie pracują tam bardzo ciężko. 
Na furkach zasiadają wszystkie pokolenia.




Zaprzęgi zniknęły z naszych dróg i zapewne niewielu dzisiaj pamięta stukot podków po kamieniach, zapach i ślad jaki zostawiały po sobie na drodze. W Rumunii te wspomnienia odżywają - ale aby je przeżyć trzeba się spieszyć. Tak samo trzeba się spieszyć by zobaczyć na ulicy ludzi w tradycyjnych, pisząc po naszemu, ludowych strojach.



W Rumunii zaskoczyło nas to, że kraj, który miał tak ciężkiego i totalitarnego władce ma tyle aktywnych kościołów, klasztorów, meczetów. W każdej miejscowości, małej czy dużej, jest co najmniej jedno miejsce kultu. Bardzo dużo klastrów pachnie jeszcze nowością i świeżą farbą po renowacji. Rozrzut wiekowy tych budowli jest bardzo duży. 
Ten był zbudowany w XII wieku:

A ten XXI wieku, jeszcze na etapie dekorowania. Rożnicę widać gołym okiem, ale też są wielkie podobieństwa:  



Trzeba też zauważyć, że miejsca kultu nie są puste lub tylko odwiedzane przez turystów. Wszędzie spotykaliśmy ludzi gorliwie się modlących, co bardzo kontrastowało z tym, że trudno było się zorientować, że jest niedziela, bo ludek był w ten dzień bardzo zapracowany. Nie będę opowiadał o urokach malowanych monastyrów, bo miejsc w których opisuje się je jest bardzo dużo.

Mówiąc o Rumunii nie sposób nie wspomnieć o Drakuli i zamkach z nim związanych,
i o zamkach i pałacach, które w niezliczonej przez nas ilości spotkaliśmy na szlaku naszej wędrówki. Najładniejsze? Są dwa:


Pierwszy to pałac w Sinaia,
Drugi to zamek w Hunedoara

Zwiedzanie tych i innych miejsc to czysta przyjemność, zwłaszcza we wrześniu. 

Po drodze zwiedziliśmy wiele przygodnych miejsc, nie opisanych w przewodnikach - warto więc się nie spieszyć, by nie przeoczyć takich widoków.



Zamki i widoki to jedna sprawa, a druga
to ludzie, którzy je "obsługują". Przesympatyczni w każdym miejscu 

i w każdej sprawie. 

Post ten rozciąga się mi okropnie,
wszak rozpoczynam go już trzeci raz, nie mam koncepcji jego zawartości zwłaszcza, że nie wszyscy mogą mieć tyle cierpliwości, by go w całości przeczytać. Kończąc nie sposób nie wspomnieć o krajobrazach, pomnikach przyrody, parkach narodowych 
i innych urokliwych miejscach.

Krajobrazy nie można porównać do żadnego innego kraju. Przykłady od nieudolnego fotografa? Proszę bardzo....






Na szlaku w górach Rodmańskich










Most na zaporze wodnej Bisaz














Przełącz Bisaz w najwęższym miejscu. Przejazd przez przełęcz dostarcza porcję emocji, zwłaszcza jak się jedzie dużym samochodem 







Busteni, ostańce na szlaku.












Wulkany błotne w Paclele Moci.


Plaża w Novadari koło Constanta














Trasa Tranfogarska. Niestety mgła w dalszej cześć wspinaczki pozbawiła nas najpiękniejszych widoków, ale i tak było czym się zachwycać.










Rezerwat Cheile Terzii. Raj dla wspinaczy skałkowych.













Widok na  Rimetea 

z wierzchołka Skały Szeklerow. Trudna wspinaczka, wielka nagroda za trud. 












Ponoarele - fantastyczne groty i zjawiskowe zmienne jeziora.


Może te zdjęcia pokazują sztampowe, wszystkim  znane  miejsca w Rumunii.

My spędziliśmy tam prawie miesiąc. Nie wspomniałem o delcie Dunaju i o wielu miejscach, w których byliśmy. Najważniejszej jest to, że spotkaliśmy tam serdecznych przyjaznych ludzi gotowych do pomocy, pracowitych, szczerych i uczciwych.

Co było jeszcze fajnego w tym wyjeździe? To, że spędziliśmy razem z Basią fantastyczny miesiąc, sami w przyjaznym otoczeniu, poświęcając się wyłącznie trudowi podróżowaniu 
i sobie wzajemnie.