poniedziałek, 2 stycznia 2012

Finisz roku 2011

Minął kolejny rok. Posta piszę po udanym sylwestrze u Grzegorza i z lekkim bólem głowy. Nie będę się wysilać by po raz kolejny opisywać jak to było fajnie, a było fajnie, bo gdyby ktoś  przeczytał wszystkie wpisy to pomyśli, że jestem nudny, a jestem. I żeby było chociaż trochę świątecznie to niech nastrój robi mój autoportret, oczywiście pod choinką: 
Trochę refleksji nad minionym rokiem: był ciężki w pracę i w rozterki, i przeleciał szybko, co jest niewątpliwe zaletą w tych czasach jest. Nim przejdę do rzeczy to muszę się wytłumaczyć: otóż mam zwyczaj pisać "zajawki" postów wtedy gdy ich tematy się  zrodzą w mojej głowie. Ale zanim je opublikuję upływa trochę czasu, przez ten czas są one pamiętnikiem skrzętnie skrywanym przed wszystkimi. Zapiski te kruszeją, emocje opadają, myśli pięknieją, stają się dojrzałe, uchodzą z nich niezdrowe emocje zanim ujrzą świat. Jest to niezgodne z ideą blogów, ale czy muszę być zgodny? Co znalazłem w swoich zapiskach z tego roku? 
ü listopad - ognisko z mamą, któż by pomyślał, że to było ostatnia taka biesiada: 



ü październik - obrona pracy magisterskie Natalii i wesele Pauliny i Michała:


jeszcze nie tak dawno z moimi dziewczynami bawiła się lalkami. Jak ten czas leci!
ü wrzesień - wakacje na wschodzie Europy:


podróż marzeń przez krainy wspólnej tradycji, historii i kultury. Czas podróży minął szybko jakbyśmy podróżowali w siedmiomilowych butach.
ü sierpień - rodzinny grill. Mama żyjąca w swoim świecie, zdaje się nie słyszeć i rozumieć naszej radości ze spotkania w rodzinnym gronie:

ü lipiec - wytropiłem piżmaka w moim oczku wodnym, który był mniej zaskoczony niż ja tym spotkaniem: 


sympatyczny szkodnik
ü czerwiec - słuchaliśmy przy ognisku opowieści Jacka, jak to laczki kupował:

ü maj - śluby diakonalne Wojtka, poszukajcie posta w którym opisuję jego drogę do kapłaństwa:


pięć lat minęło jak jeden dzień
ü maj - absolutorium Natalii:

                             oj niejedna łezka popłynęła z ojca oka i zmoczyła lica, 
ü marzec - byłem na koncercie z okazji jubileuszu istnienia zaprzyjaźnionej firmy: 



koncert pierwsza klasa, reszta sztywniactwo
ü wiosna - wpadłem na pomysł sesji o kościołach, kapliczkach na moim ulubionym portalu ( http://www.lumisfera.pl/gallery/5191/Uplander ) :   


ü zima - szukałem klimatów i nastrojów fotograficznych w mojej okolicy, oczywiście w towarzystwie Argo:


Nie taki temat planowałem na ten miesiąc. Miałem pisać o pracy w małej firmie, o pracodawcy i jego pracownikach, o tym co ich łączy, a co dzieli . Ale jak zacząłem poprawiać to co wcześniej napisałem to stwierdziłem, że jeszcze nie czas, że ważniejszy jest finisz i podsumowanie roku 2011.