środa, 29 lipca 2009

Smutas, Romantyk

Blog, który popełniam z założenia ma być blogiem fotograficznym, w którym moje fotografie opisują codzienność - a tekst ją uzupełnia. Wróciłem do swoich zapisków i stwierdzam, że jestem smutasem. W moich zdjęciach nie ma radości, fantazji, swobody, humoru. Tak! Mam dołek, od dawna. Nie mogę z niego wyjść. Jak już jestem prawie na wierzchu, to ktoś lub coś mnie wpycha w jego czeluści. Praca pochłonęła mnie całkowicie od wielu lat, powie ktoś: nic złego - to dobrze. Ale w głowie w pracy "jestem na okrągło", jak wracam z pracy do domu, w nocy jak śpię, rano jak wstaję, w "piątek i świątek". Choroba -prawda? Jestem zmęczony - to też jest prawda. Mój tryb życia sprawił, że towarzysko i rekreacyjnie się wyobcowałem. Smutas! Irytują mnie inni ludzie, którzy nie dotrzymują danego słowa: ktoś mi obiecał, że usunie usterki budowlane - cztery miesiące temu i nic nie zrobił, ktoś inny, że na gwarancji uzupełni ubytki w posadzeniach ogrodu - 3 miesiące temu, ktoś inny "spieprzył" projekt u klienta i nie przyznał się, ktoś inny widzi tylko własny koniuszek nosa - o innych nie dba - to nic, że kilka innych osób ma plany - ważne że dla niej (niego) jest dobrze . Jak stykam się z takim problemami, osobami, które mnie otaczają, to nachodzi mnie melancholia - dlaczego ci ludzie są tak beznadziejni? Przecież można inaczej, normalnie - jak człowiek z człowiekiem (choć to brzmi to ironicznie, bo przecież to "człowiek człowiekowi" czyni ten kłopot). Romantyk, marzyciel? Ludzie się nie zmienią ot tak! Ale jest dla mnie nadzieja - trzeba to wszystko rzucić i zacząć od nowa. Rzucam od urlopu. - no przynajmniej spróbuję.

sobota, 25 lipca 2009

Uroki dnia codziennego

Wracając z pracy wjechałem na wzniesienie i moim oczom ukazał się widok szerokiej i rozległej doliny. Przystanąłem na chwilę i pomyślałem "jakiż piękny jest ten świat." A później przyszło mi do głowy, że szkoda, że mam już 53 lata, szkoda, że wcześniej nie umiałem dostrzec tego i wielu innych pięknych miejsc, rzeczy i ludz, że mam coraz mniej czasu na znajdowanie i podziwianie piękna otaczającego świata, na odrobienie zaległości. Dlaczego nie dostrzegłem uroku tej doliny wcześniej, a przecież przejeżdżam tą drogą kilka razy w tygodniu? Może trzeba mieć właśnie te 53, a może miałem taki nastrój. Jak powiedzieć innym, by uważnie patrzyli na otaczający świat i szukali w nim piękna na co dzień, by kiedyś nie trzeba było żałować straconego czasu.

Zdjęcie obok zrobiłem w styczniu, przedstawia schronisko PTTK na Leskowcu w Beskidzie Małym. Zimowy portret schroniska w mroźny dzień. Słońce zbliżające się powoli do linii horyzontu wzmacnia efekt zimna. Byłem tam wtedy, tak bez okazji, na spacer z psem. Co ma ono wspólnego z tym co napisałem wyżej? Nic, za wyjątkiem tego, że urok tego miejsca i zdjęcia dostrzegłem dzisiaj - tak przy okazji.

czwartek, 2 lipca 2009

Po maturze !

Środa 03:00 - okrzyk MASAKRA !!!!!!!!!! i płacz wyrwał mnie z błogiego snu. Zerwałem się i patrzę w okno. Co się stało? Pierwsza myśl: nawałnica, kataklizm, bo przecież jest to okres burz i ulewnych deszczów. Nie !!!! To tylko Dorota weszła do naszej sypialni z informacją o wynikach matury. Są takie jak wcześniej przewidywałem - czyli lepsze od czarnych proroctw samej zainteresowanej. Uspokojony, że to nie kataklizm bąknąłem coś i wbiłem głowę w poduszkę. Rano przy śniadaniu dalszy ciąg nocnej rozmowy. Nie byłbym sobą, gdybym nie zapytał córki: co znaczy słowo "masakra"? Jednoznacznej odpowiedzi nie było. Usłyszałem coś w rodzaju teraz tak się mówi: "wiesz tato, jak mi się coś bardzo podoba to też mówię, że to jest masakrycznie pięknie". W moim umyśle powiało grozą, ale natychmiast się zreflektowałem, o czym tu dalej dyskutować skoro maturzysta nie umie opowiedzieć co wpływa na liryzm utworu. 
Już jadąc do pracy dumałem nad współczesną szkołą i nauczycielami. Gdzieś przeczytałem, że dzisiaj nauczyciel więcej czasu poświęca na kompletowanie swojej teczki niż na nauczanie młodzieży. Może i tak. Ja znam kilka osób, które pracują w tym zawodzie i muszę przyznać, że nie są to osoby, które mogły by być dla mnie autorytetem. Pisząc ten post wspominam swoich nauczycieli, baliśmy się ich ogromnie. Linijką po "łapie" można była dostać za każdy objaw nieposłuszeństwa - to zmienił system. Ale oprócz siania strachu nauczyciele posiadali autorytet, z którym uczeń i prawie zawsze rodzice nie dyskutowali. Tu wspomnę moją 
wychowawczynię ze szkoły średniej, która nam na dużo pozwalał i dużo tolerowała, ale cała klasa niezmiernie szanowała. Czy dzisiaj nauczyciel może mieć taki szacunek? Tych których znam to mają i stosują życiową zasadę: "postępować tak by nikomu nie zrobić przykrości", co dla mnie jest ogromną obłudą, która na pewno jest niewychowawcza, albo robią wszystkim "przykrość" krzykiem i uporem wynosząc się ponad innych, albo "odbębniają" swoje dwadzieścia parę godzin i zamykają się w domu. Byłbym niesprawiedliwy, gdybym nie wspomniał o nauczycielach spędzających całe dnie i noce w szkole, bazinteresownie pracując na rzecz środowiska i dzieci, często kosztem rodziny, wychowania swoich dzieci - skrajność, którą klasyfikuję jako "syndrom nauczycielski". To gdzie jest złoty środek? Myślę, że gdzieś pośrodku i wewnątrz każdego z nas, bo każdy odpowiada za wychowanie swoich dzieci, swoje sumienie i drabinę, po której się wspina.