niedziela, 17 maja 2015

Dlaczego jestem ponury

Zbliżają się wakacje, które w tym roku zaplanowaliśmy na czerwiec. Toczą się tematy, prace, problemy związane z wyjazdem, weselem i codziennymi obowiązkami. Przy okazji organizacji wyjazdu wertuje mapy, przewodniki, fotografie, Internet itd. 
Właśnie do pokoju weszła żona i powiedziała „uśmiechnij się" - co też posłusznie uczyniłem, ale też w tym momencie przypomniałem sobie o temacie posta, który kiedyś założyłem: "Dlaczego (jestem) jesteśmy ponurzy?" Myślę tu o sobie, ale też o nacji Polonusów. 
Chodzę posępny, zamyślony, niezadowolony, ze zwieszona głową, mało mówię, rzadko
się uśmiecham i łatwo przychodzę z trybu dialogowego w tryb rozkazujący lub "pretensji".

l tu trzeba sobie zadać pytanie: co mi brakuje do szczęścia ? Nic! Może nie tak do końca nic, bo skoro to piszę, to jednak brak czegoś odczuwam. Tak, zapewne radości,
umiejętności cieszenia się ze zwykłych codziennych rzeczy. Basia potrafi cieszyć się ze wszystkiego, ma zawsze, nawet o najbardziej błahym zdarzeniu, niezależnie radosnym czy smutnym, wiele do powiedzenia. Ja zaś patrze na wszystko tak: przecież tak miało być, przecież to normalne, przecież tak zaplanowałem, przecież to nic takiego, co w tym dziwnego, co w tym wyjątkowego, normalka!

Może w tym nie ma biadolenia i niezadowolenia, ale jest w tym syndrom czekania na spektakularne wydarzenie, szukanie we wszystkim rzeczy urodziwych ponadprzeciętność.
Z czego tu się cieszyć, co w tym szczególnego. Czy tak myślą inne ponure Polonusy? 


A inne nacje jak postrzegam? W których krajach tej ponurości w ludziach jest najmniej? 
Według mnie w Rumunii i Norwegii. Dlaczego? 
Ano dlatego...., 
że w Rumunii są sympatyczni i uczynni.....,

że w Norwegii nawet Trolle są pogodne i wesołe......
Tak czy inaczej, trzeba będzie spojrzeć trochę inaczej na wszystko co jest normalne i codzienne, bo każdy dzień to spektakularne, niepowtarzalne zdarzenie w naszym zyciu.