środa, 24 czerwca 2009

Czerwiec - 2009

Czerwiec - a.d. 2009, miesiąc przełomu wiosny i lata będę pamiętał z dwóch powodów. Po pierwsze pogoda - jest ciepło i leje jak z przysłowiowego cebra. W telewizji tylko o powodziach, burzach, podtopieniach. Wielkie nieszczęście ludzi, których woda nie ominęła. Na naszej działce też jest jej wszędzie pełno. Dzisiaj musieliśmy "uszczelnić" nasze oczko wodne, bo nam ryby wypływały do rowu. Udało się nam złapać kilka sztuk zagubionych wśród trawy. Argo pilnował wody, nas, ryb, narzędzi i skutecznie przeszkadzał w pracy - musiał więc być oddelegowany na posterunek wartowniczy na wzgórzu.

Po drugie: zmarł mój znajomy, bardzo pogodny i sympatyczny człowiek. Nigdy Go nie widziałem zdenerwowanego, czy zniecierpliwionego - z pasją opowiadał o zwykłych rzeczach, o tym co robi, co planuje. Rozsiewał wokół optymizm i spokój. Gdy Go odwiedzałem, zawsze miał pod ręką kosz entuzjazmu i garść słodyczy. Gienku - taki pozostaniesz w mojej pamięci.
Pogrzeb miał się odbyć w Jaworzu w "kościele za torami" - tak usłyszałem. Pojechałem do Jaworza i szukam kościoła według wskazówek
. Byłem pewien tego co robię i gdzie mam dojechać. W czasie tych poszukiwań miałem ciągle wrażenie, że już kiedyś tego kościoła szukałem, że byłem już w takiej sytuacji, że to kiedyś przeżyłem. Do dzisiaj prześladuje mnie myśl, skąd w mojej pamięci epizod, którego okoliczności w żaden sposób nie mogę sobie przypomnieć, a który tak realnie w niej się usadowił.
Może kiedyś się to wyjaśni.