sobota, 12 maja 2012

Szczególny maj

Wyjątkowy i szczególny był ten maj. Zaczął się od rodzinnego pikniku w Paszkówce. Hotel, w urokliwym pałacu, w którym Natalia od niedawna pracuje zorganizował piknik, na który cała nasza "spółka" się zapisała. Nasza "spółka na piknik" to Urszula, Jola, Bartek i my. Stawiliśmy się całymi rodzinami, jakże by inaczej, wszak to piknik rodzinny. Jak to na pikniku bywa raczyliśmy się potrawami z kuchni, z baru i winnej piwniczki. Dla dzieci organizatorzy nie zapewnili wiele atrakcji, ale nasi animatorzy zajęli się ich czasem. Najwięcej emocji wzbudziło losowanie nagród. Emocje te udzieliły się również dorosłym, którzy koniecznie chcieli, pragnęli, wylosować weekendowy pobyt w hotel. Kupon trafił do naszej spółki, ale niestety niekoniecznie do tych którym zależało. Wniosek z tego jest taki: należy grać w totolotka, ale do wygranej ustawić się plecami tj. "nie zależy mi". Może to jakiś sposób na przyciągnięcie  szczęścia. 
             Drugim wydarzeniem, jakie będzie przeżywać naszą rodzina, w maju A. D. 2012 to prymicje Wojtka. Planowane są na koniec maja. Urszula i Adam do tych uroczystości już od dawna się przygotowują. Jednym z elementów tych przygotowań, w zamyśle Urszuli, było wyciągnięcie ręki do Marioli i Krzysztofa w geście pojednania. Ponieważ nie byłem przy tym doniosłym fakcie, dlatego nie opiszę zdarzenia. Nie mam w swojej kolekcji zdjęcia, na którym jest to coś na cztery litery i zaczynające się na d..., to niech to zdjęcie będzie ilustracją tego co Ula zobaczyła: 

rogi, co prawda nie Minotaura, ale Marioli. Jeszcze nie tak dawno pisałem filozoficzne słowa o pielęgnacji więzi. Wychodzi na to, że pierwsza rekonstrukcja więzi to porażka konserwatora. Czy będzie kolejna?  


4 komentarze:

Anonimowy pisze...

regularnie śledzę tego bloga od dłuższego czasu...podoba mi się bo jedziesz po bandzie na całego:)

Uplander pisze...

Drogi Anonimie dziękuję Ci za regularne wizyty. Miło mi, co do tej bandy po której jadę - to zależy ona od punktu patrzenia, dla każdego patrzącego może być ona w innym miejscu i o różnej wysokości. Pewnie każdy ma swoją "bandę po której jedzie". Pozdrawiam Cię serdecznie.

Anonimowy pisze...

cóż...jak to się ma do nie komentowania zdarzeń i postaw?..ten blog w pierwotnym zamyśle miał być moim zdaniem czymś zupełnie innym, tymczasem zdaje się że samo życie pisze jego "scenariusze" i nie zawsze są one przyjemne...najciekawsze jest dla mnie co daje opisywanie tak skądinąd intymnych spraw, które 95% społeczeństwa "pierze" w 4 ścianach...co Tobą drogi Autorze kieruje, jaki masz cel?...
PS: to nie elegancko nie podpisać się, ale skoro już "ochrzciłeś" mnie anonimem niech tak pozostanie:)

Anonimowy pisze...

też często odwiedzam tego bloga. na początku czytałem z uśmiechem, czasem wzruszeniem. teraz raczej z niesmakiem. w opisie bloga jest napisane, że Autor postaw nie będzie oceniał ani komentował, a wiele postów to nic innego tylko ocenianie innych (w dodatku imienne, PUBLICZNE i bez dania im możliwości obrony)./może trzeba zmienić opis bloga?/.
myśle, że takie posty nie poprawią Waszych relacji, a raczej je zaognią.
wydaje mi się też, że opisywanie sytuacji czy uczuć w czyimś imieniu (np.tak jak tu- w imieniu Urszuli) jest sporym nadużyciem, no chyba że zostało to z nią uzgodnione.
Pozdrawiam Autora i życzę więcej dobrych i pozytywnych wpisów, bo sam pomysł bloga jest świetny i szkoda żeby szedł na zmarnowanie.