
Do takiej wniosków skłoniły mnie refleksje przy łóżku mamy. Siedząc i patrząc na człowiek, którego zmogła choroba i jest na granicy życia i śmierci trudno mieć mieć inny nastrój. Oczywistym tematem wszystkich rozmów jest stan zdrowia mamy i perspektyw na przyszłość. Stan zdrowia się mamy się na tyle poprawił, że mamę już wypisali ze szpitala. W czasie jednej z wizyt w szpitalu u mamy natknąłem się na moją szwagiereczkę. Tematem rozmowy była oczywiście przyszłość mamy. Rozmowę zagaiła szwagierka, zatroskana gdzie się mama podzieje po wypisaniu ze szpitala. Zapytała o to osoba, która jest prawnym, dożywotnim opiekunem mamy. Opowiedziałem szczerze, zgodnie z moim przekonaniem: "tam gdzie zdecydujecie. Jesteście prawnymi opiekunami i to Wy macie decydujący głos. Rodzina czeka na Wasze decyzje, gdyż nie chcemy być ponownie obwiniani o to, że nie pozwalamy Wam się opiekować mamą". Na co usłyszałem coś w stylu, .. my chcemy żeby mama była w hospicjum, ale boimy się reakcji rodziny. Nie chcemy by mama była w naszym domu, bo ja się mamą nie dam rady opiekować, nasz dom to nasza oaza, a odwiedzająca rodzina zakłóci nasz mir domowy. Opowiedziałem szczerze: jakakolwiek decyzję podejmiecie ja ją uszanuję i poprę. Krzysztof niech pogada z siostrami - tylko zróbcie coś. Odpowiedź: Krzysztof nie będzie rozmawiał z "siostruniami" bo one Go omotają i omamią..... Efektem naszej rozmowy było to, że opiekunowie nic nie zrobili. Mam wróciła do swojego pokoju w "oazie".

Nawet najtrwalsze budowle legną w gruzy jeżeli się nie dba o nie, nie pielęgnuje, konserwuje i remontuje. Nie pielęgnowane więzi między ludzkie też legną w gruzach. Czy da się je odbudować? Życie pokaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz