
We wtorek rano wyruszamy - be pospiechu, bo po co się spieszyć? Jedziemy do Słowenii, później Włochy, Chorwacja, Węgry i Polska. Ale najpierw jedziemy do Krakowa po samochód. Jest, sprawdzamy wyposażenie - wszystko jest ok. za wyjątkiem markizy, która jest połamana i nie da się jej używać. Nam nie jest potrzebna - bo to przecież wrzesień i nie będzie potrzeby kryć się przed słońcem. Pan Wojtek stwierdza: "muszę to naprawić" i jedzie do serwisu. Wraca bez samochodu - mechanik stwierdził, że samochód ma awarię. Naprawa potrwa do jutra. Nie spieszy się nam, poczekamy. Umawiamy się, że samochód przyjedzie do nas. Wracamy do domu - ze zmienionym planem - wyjeżdżamy w środę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz