niedziela, 19 października 2008

Studenckie życie

Jak byłem małym chłopcem, takim małym co biega w krótkich spodenkach z jedną szelką na ramieniu, mama często mówiła "będziesz księdzem". Było to pobożne życzenie mamy, bo, jak się później okazało, zadatków na taki stan nie miałem. Księdzem nie zostałem. W rodzinie mieliśmy i mamy kilku księży (wujkowie, kuzyni), do których miałem zawsze stosunek "ołtarzowy" czyli patrzyłem na ich pracę i posługę z perspektywy wiernego patrzącego na ołtarz. Wynikało to zapewne z faktu, że tych moich wujków i kuzynów nie znałem bobrze. Piszę w czasie przeszłym, bo do seminarium wstąpił siostrzeniec Wojtek, który dorastał na "moich oczach".

19 października 2008 odwiedziłem Wojtka w Seminarium. Pretekstem do odwiedzin była szczególna uroczystość - obłóczyny. Idąc z Barbarą ulicą Podzamcze oglądaliśmy mury Wawelu oraz szukaliśmy budynku
Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej przekonani, że będziemy świadkami wielkiego wydarzenia. Tak było choć słowa "wielkiego", z perspektywy czasu, muszę użyć w całkiem innym kontekście.
Na miejscu przywitał nas kleryk Wojtek, który kilka godzin wcześniej po raz pierwszy przywdział sutannę. Nie ukrywam, że patrząc na Wojtka zobaczyłem "nowego Wojtka", odmienionego Wojtka.
Od tego spotkania upłynęło trochę czasu, który zrobił miejsce na wspomnienia i refleksję.
Przemyślenia, które kręcą się wokół powołania, jego wpływy na człowieka, jego zachowanie - postawę, wygląd, jaki na to wszystko ma wpływ wiedza i trud jej zdobywania ?

Ktoś kiedyś powiedział, że "nie szata zdobi człowieka" i zapewne tak jest. Dla mnie liczy się dusza, serce i wiedza. Zmierzam do tego, że często słyszy się powiedzenie "taki ładny chłopak, a poszedł na księdza". Ja mogę dzisiaj powiedzieć, że jest odwrotnie, najpierw "idzie się na księdza" później życie seminaryjne kształtuje duszę, serce i umysł. W wyniku tego kształtowania zostaje się "ładnym chłopcem" - o ile się wytrwa.Co do stroju - to Wojtek udowodnił mi, swoją postawą, twierdzenie, że strój, który nosimy, i to jak go nosimy, i jaki mamy do niego stosunek, kształtuje nasz zewnętrzny wizerunek. Ten zewnętrzny wizerunek Wojtka mnie zachwycił: duma, radość, miłość, spokój i wiara, a zarazem skromność.Ceremonii obłóczyn towarzyszy zwyczaj obcinania krawata (czy widziałem księdza w krawacie?). Na zdjęciu Wojtek prezentuje swój, najładniejszy na roku, krawat, który ostał się w kilku częściach.



Obłóczyny, ceremonia przygotowania kleryka do przywdziania sutanny, to ważne wydarzenie w życiu studenta kleryka i zapewne ważne wydarzenie w życiu społeczności studenckiej. Dla osób postronnych okryte mgiełką tajemnicy, która okrywa duchowe przygotowania i przeżycia kleryka. Nie mogliśmy w nich uczestniczyć, ale byliśmy świadkami pierwszego wyjścia w sutannie kleryka Wojtka poza mury seminarium. Oto ten moment.

Wojtek, jak przystało na dobrego gospodarza, poczęstował nas herbatą i ciastkami, oprowadził po Seminarium, jego dziedzińcu, poprowadził na wzgórze wawelskie i oprowadził po Katedrze.
I znowu refleksja, o swojej uczelni, Wojtek opowiadał z pasją i znawstwem historii i teraźniejszości. O ilu studentach uczelni cywilnych można tak powiedzieć? Ja o swojej uczelni nic nie wiedziałem za wyjątkiem tego gdzie jest dziekanat, gdzie są moje sale wykładowe, laboratoria i pracownie.


Pomimo, że było wczesne niedzielne popołudnie musieliśmy się pożegnać z naszym gospodarzem. Wzywały Go obowiązki, jakie musi wypełniać każdego dnia, niezależnie czy w święta, czy dni powszednie, czy to wczesny poranek, czy późne popołudnie.
I znowu wracając myślami do tego spotkania: mówi się, że ktoś "urodził się po raz drugi" - po tym spotkaniu powiem, dla Wojtka ten dzień, dzień obłóczyn, jest dniem takich drugich narodzin. Te drugie narodziny to właśnie ten drugi kontekst słów "wielkie wydarzenie".
Szczęść Boże, Wojtku!
PS. W tym poście przeplatam opis naszej wizyty, opis Wojtka, moje refleksję i robię to celowo. Bo widziałem Wojtka jak dorastał, jak się narodził do kapłaństwa, bo widzę, że zostać kapłanem to wielki trud i poświęcenie i trzeba mieć powołanie by temu sprostać.

1 komentarz:

paulina pisze...

piękny post. trzeba mieć szeroko otwarte oczy (i serce=)) żeby dostrzegać takie rzeczy=). przyznaję - wzruszył mnie.. ale w końcu chodzi o mojego brata bliźniaka=) więc chyba nic w tym dziwnego...