sobota, 25 lipca 2015

Pierwsze koty .....

Po powrocie z wakacji przygotowywaliśmy się z Basią na ciężka pracę w ogrodzie,
a tymczasem pracy jest niewiele. Natalia i Łukasz w czasie naszej nieobecności zadbali
by trawniki nie urosły zbyt dużo. Przy okazji drukując kosiarką serduszka na trawie. Nasze bezrobocie bierze się również z tego, że jest ogromna susza. Nasze oczko wodne prawie całkowicie wyschło. 

Zaskrońce uciekają, małże schną, a ryby się duszą. Napowietrzanie już nie pomaga
bo nie ma co napowietrzać. Tak czy inaczej trzeba tę suszę wykorzystać. Ponieważ mam
dziurę w naszym oczku i woda nam nadmiernie "paruje" postanowiliśmy jej poszukać 
i zatkać. I tym sposobem zleciał nam lipiec. 
Pomiędzy kopaniem i zasypywaniem tęskniliśmy do wody, wspominaliśmy wakacje 
i planowaliśmy wesele. Wszak to już za trzy miesiące. Lista gości, wzory zaproszeń, menu weselne to najczęstsze tematy wieczornych rozmów. 

Trochę się denerwuję, bo młodzi jeszcze nie mają zaproszeń, a czas najwyższy spraszać gości. Miejsce na przyjęcie weselne zostało wybrane przez młodych. Trochę się do tej decyzji przyczyniłem jako doradca i wspierający negocjator. Padło na bardzo przytulny hotel z sympatyczną obsługą. 
W naszym wewnętrznym, rodzinnym, gronie jest wspaniale i sympatycznie. Dogadujemy się i razem pracujemy. Przyszedł czas by Łukasza wprowadzić do rodziny. Pierwszą okazją do tego był grill u Zygmunta i Joli. Było piwko, ziemniaczki, rybka, karkówka, ciasto itd. Były wesołe rozmowy o tym, jak to jest być mężem, zięciem i szwagrem.
Grill smakował, piwko smakowało, dyskusja była przednia, a młody został sprawnie
i godnie przedstawiony pierwszej rodzinie z rodziny. Przed nim jeszcze długa droga,
bo rodzina jest duża. Ale pierwsze koty .....




Brak komentarzy: