Polityka i religia to dwie dziedziny życia, które nigdy nie powinny się ze sobą stykać. Główny powód to wiara. Podstawą w religii i religijności jest wiara w to o czym się mówi i co się mówi, w polityce, jak pokazuje życie, niekoniecznie trzeba wierzyć w to, co się mówi i o czym się mówi, choć każdy polityk gdy przemawia udaje, co najmniej męża opatrznościowego. Nie oznacza to, że politycy nie są ludźmi wierzącymi, ale.....
polityki nie można uprawiać w każdym miejscu i w każdym czasie, a Boga można chwalić w każdym miejscu i w każdym czasie - czego dowodem są takie kapliczki jak ta w Grecji ...
i ta w ogromna katedra w Portugalii w Batalha bogato zdobiona na zewnątrz i wewnątrz .....
i ta katedra protestancka, równie potężna ale skromna, bez zdobień, wręcz ascetyczna.
Świątynia to miejsce święte, miejsce dla ducha, miejsce magiczne, miejsce modlitwy, rozmowy z Bogiem, miejsce ukojenia dla duszy i miejsce w którym powinno się zerwać, przynajmniej na chwilę, z życiem doczesnym.
A jakie świątynie zbudowała pani "polityka"? Co zbudowali jej wyznawcy?
Jakim sposobem coś tak złego i obłudnego jak polityka wchodzi do tych świętych miejsc? Z ambony. A co się dzieje, gdy w to święte miejsce wchodzi polityka? Na razie nic, ale wśród moich znajomych, i wsród młodych ludzi, słyszę głosy dezaprobaty i oburzenia. W telewizji mówią, że gdzieś ludzie wyszli ze świątyni, bo ksiądz agitował politycznie. Jest akcja, jest i reakcja - zastanawiam się co z tego wyniknie. Pożyjemy, zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz