się z Basią do Rumunii. Ale to nie powód do obaw! To wiemy dzisiaj. Obawy stwarzały "legendy" o tym kraju. "Legendy" w cudzysłowie bo Rumunia okazała się krajem gościnnym, przyjaznym, sympatycznym i ciepłym. Nie będę opisywał naszej trasy, widoków i zabytków bo to nie zamierzam pisać przewodnika. Refleksje i obserwacje po podróży? Proszę bardzo - mam nadzieję, że nie zostaną uznane za komentarze.
Trasę dojazdową zaplanowałem przez Słowację i Węgry. Biorąc pod uwagę moją zdolność do nadkładania drogi i unikania autostrad kraje te nie zachwyciły, no może poza winnicami na węgierskim winnym szklaku, a zwłaszcza te w okolicach miasta Tokaj.
Drogi niezbyt dobre, krajobrazowo marnie, infrastruktura drogowa jest nijaka. W drodze powrotnej okazało się, że jest tam więcej radarów i policyjnych patroli niż w Polsce.
Z Basią uznaliśmy, że kraje te bijemy na głowę drogami, infrastrukturą, krajobrazami, rewitalizacją miast.
Jak będzie w Rumunii?
Pierwsze miasto jakie odwiedziliśmy to Satu Mare. Już na pierwszym skrzyżowaniu otwieraliśmy okno by "pozbyć" się ręki wyciągniętej po jałmużnę. Basia była przerażona. Co będzie jak wyjdziemy z samochodu? Miejsce parkingowe trudno było znaleźć, bo samochodów dużo. Spodziewałem się, że ludzie w Rumunii jeżdżą starymi Daciami, a tymczasem wokół Mecedesy, BMW, Golfy i inne uznane marki.Takie marki są powszechne również w najbardziej zapadłych wioskach. Niech nikt nie sądzi, że to stare modele czy roczniki.
Ryneczek w Satu Mare ukazał się nam pięknie odnowiony, czysty, nowoczesny.
Nie zabrakło śladów niedalekiej przeszłości w postaci monumentalnej budowli. Osób proszących o jałmużnę później nie spotykaliśmy, nauczyliśmy się unikać ich natręctwa. Z cała pewnością możemy powiedzieć, że w większości żebrzą tamtejsi Romowie.

Inne zabytki: synagoga, kościół katolicki, bazylika prawosławna są pięknie odnowione i co najważniejsze, nie są zamknięte przed odwiedzającymi. Odwiedziliśmy jeszcze kilka dużych miast, ale nas nie zachwyciły. Urok Rumunii leży w małych miasteczkach i na prowincji.

Może to wynika z pory roku w jakiej byliśmy w Rumunii (wrzesień), ale ilości obiektów remontowanych trochę nam przeszkadzała. Bo albo nie można było wejść albo było ograniczenie zwiedzania. Tak było np. w Sapatanie, gdzie można zobaczyć oprócz wesołego cmentarza piękny stary monastyr, który był w trakcie renowacji. Ale ... był otwarty nie tylko dla turystów, dla wiernych również.
Pisząc o środkach transportu nie można nie wspomnieć o wszechobecnych na drogach, poza dużymi miastami, furmankach. Wożą nimi wszystko, a konie pracują tam bardzo ciężko.
Na szlaku w górach Rodmańskich
Most na zaporze wodnej Bisaz

Przełącz Bisaz w najwęższym miejscu. Przejazd przez przełęcz dostarcza porcję emocji, zwłaszcza jak się jedzie dużym samochodem
Busteni, ostańce na szlaku.

Wulkany błotne w Paclele Moci.
Plaża w Novadari koło Constanta
Ryneczek w Satu Mare ukazał się nam pięknie odnowiony, czysty, nowoczesny.
Nie zabrakło śladów niedalekiej przeszłości w postaci monumentalnej budowli. Osób proszących o jałmużnę później nie spotykaliśmy, nauczyliśmy się unikać ich natręctwa. Z cała pewnością możemy powiedzieć, że w większości żebrzą tamtejsi Romowie.

Inne zabytki: synagoga, kościół katolicki, bazylika prawosławna są pięknie odnowione i co najważniejsze, nie są zamknięte przed odwiedzającymi. Odwiedziliśmy jeszcze kilka dużych miast, ale nas nie zachwyciły. Urok Rumunii leży w małych miasteczkach i na prowincji.

Może to wynika z pory roku w jakiej byliśmy w Rumunii (wrzesień), ale ilości obiektów remontowanych trochę nam przeszkadzała. Bo albo nie można było wejść albo było ograniczenie zwiedzania. Tak było np. w Sapatanie, gdzie można zobaczyć oprócz wesołego cmentarza piękny stary monastyr, który był w trakcie renowacji. Ale ... był otwarty nie tylko dla turystów, dla wiernych również.
Pisząc o środkach transportu nie można nie wspomnieć o wszechobecnych na drogach, poza dużymi miastami, furmankach. Wożą nimi wszystko, a konie pracują tam bardzo ciężko.
Na furkach zasiadają wszystkie pokolenia.

Zaprzęgi zniknęły z naszych dróg i zapewne niewielu dzisiaj pamięta stukot podków po kamieniach, zapach i ślad jaki zostawiały po sobie na drodze. W Rumunii te wspomnienia odżywają - ale aby je przeżyć trzeba się spieszyć. Tak samo trzeba się spieszyć by zobaczyć na ulicy ludzi w tradycyjnych, pisząc po naszemu, ludowych strojach.
Trzeba też zauważyć, że miejsca kultu nie są puste lub tylko odwiedzane przez turystów. Wszędzie spotykaliśmy ludzi gorliwie się modlących, co bardzo kontrastowało z tym, że trudno było się zorientować, że jest niedziela, bo ludek był w ten dzień bardzo zapracowany. Nie będę opowiadał o urokach malowanych monastyrów, bo miejsc w których opisuje się je jest bardzo dużo.
Mówiąc o Rumunii nie sposób nie wspomnieć o Drakuli i zamkach z nim związanych,
i o zamkach i pałacach, które w niezliczonej przez nas ilości spotkaliśmy na szlaku naszej wędrówki. Najładniejsze? Są dwa:
Pierwszy to pałac w Sinaia,
Drugi to zamek w Hunedoara
Zwiedzanie tych i innych miejsc to czysta przyjemność, zwłaszcza we wrześniu.
Po drodze zwiedziliśmy wiele przygodnych miejsc, nie opisanych w przewodnikach - warto więc się nie spieszyć, by nie przeoczyć takich widoków.
Zamki i widoki to jedna sprawa, a druga
to ludzie, którzy je "obsługują". Przesympatyczni w każdym miejscu
i w każdej sprawie.
Post ten rozciąga się mi okropnie,
wszak rozpoczynam go już trzeci raz, nie mam koncepcji jego zawartości zwłaszcza, że nie wszyscy mogą mieć tyle cierpliwości, by go w całości przeczytać. Kończąc nie sposób nie wspomnieć o krajobrazach, pomnikach przyrody, parkach narodowych

W Rumunii zaskoczyło nas to, że kraj, który miał tak ciężkiego i totalitarnego władce ma tyle aktywnych kościołów, klasztorów, meczetów. W każdej miejscowości, małej czy dużej, jest co najmniej jedno miejsce kultu. Bardzo dużo klastrów pachnie jeszcze nowością i świeżą farbą po renowacji. Rozrzut wiekowy tych budowli jest bardzo duży.
Ten był zbudowany w XII wieku:
A ten XXI wieku, jeszcze na etapie dekorowania. Rożnicę widać gołym okiem, ale też są wielkie podobieństwa:
Mówiąc o Rumunii nie sposób nie wspomnieć o Drakuli i zamkach z nim związanych,
i o zamkach i pałacach, które w niezliczonej przez nas ilości spotkaliśmy na szlaku naszej wędrówki. Najładniejsze? Są dwa:
Pierwszy to pałac w Sinaia,
Drugi to zamek w Hunedoara
Zwiedzanie tych i innych miejsc to czysta przyjemność, zwłaszcza we wrześniu.
Po drodze zwiedziliśmy wiele przygodnych miejsc, nie opisanych w przewodnikach - warto więc się nie spieszyć, by nie przeoczyć takich widoków.
Zamki i widoki to jedna sprawa, a druga
to ludzie, którzy je "obsługują". Przesympatyczni w każdym miejscu
i w każdej sprawie.
Post ten rozciąga się mi okropnie,
wszak rozpoczynam go już trzeci raz, nie mam koncepcji jego zawartości zwłaszcza, że nie wszyscy mogą mieć tyle cierpliwości, by go w całości przeczytać. Kończąc nie sposób nie wspomnieć o krajobrazach, pomnikach przyrody, parkach narodowych
i innych urokliwych miejscach.
Krajobrazy nie można porównać do żadnego innego kraju. Przykłady od nieudolnego fotografa? Proszę bardzo....
Krajobrazy nie można porównać do żadnego innego kraju. Przykłady od nieudolnego fotografa? Proszę bardzo....
Na szlaku w górach Rodmańskich
Most na zaporze wodnej Bisaz

Przełącz Bisaz w najwęższym miejscu. Przejazd przez przełęcz dostarcza porcję emocji, zwłaszcza jak się jedzie dużym samochodem
Busteni, ostańce na szlaku.

Wulkany błotne w Paclele Moci.
Plaża w Novadari koło Constanta
Trasa Tranfogarska. Niestety mgła w dalszej cześć wspinaczki pozbawiła nas najpiękniejszych widoków, ale i tak było czym się zachwycać.

Rezerwat Cheile Terzii. Raj dla wspinaczy skałkowych.

Widok na Rimetea
z wierzchołka Skały Szeklerow. Trudna wspinaczka, wielka nagroda za trud.

Rezerwat Cheile Terzii. Raj dla wspinaczy skałkowych.

Widok na Rimetea
z wierzchołka Skały Szeklerow. Trudna wspinaczka, wielka nagroda za trud.
Ponoarele - fantastyczne groty i zjawiskowe zmienne jeziora.
Może te zdjęcia pokazują sztampowe, wszystkim znane miejsca w Rumunii.
My spędziliśmy tam prawie miesiąc. Nie wspomniałem o delcie Dunaju i o wielu miejscach, w których byliśmy. Najważniejszej jest to, że spotkaliśmy tam serdecznych przyjaznych ludzi gotowych do pomocy, pracowitych, szczerych i uczciwych.
Co było jeszcze fajnego w tym wyjeździe? To, że spędziliśmy razem z Basią fantastyczny miesiąc, sami w przyjaznym otoczeniu, poświęcając się wyłącznie trudowi podróżowaniu
Co było jeszcze fajnego w tym wyjeździe? To, że spędziliśmy razem z Basią fantastyczny miesiąc, sami w przyjaznym otoczeniu, poświęcając się wyłącznie trudowi podróżowaniu
i sobie wzajemnie.